sobota, 20 lutego 2016

Student Exchange!

Dzisiaj opowiem Wam trochę o wymianie uczniowskiej, która miała miejsce w naszej szkole. Dla wszystkich był to bardzo wyjątkowy, a jednocześnie miły czas. Nowi ludzie, nowa kultura, nowe znajomości, możliwość rozwoju to tylko niektóre z zalet jakie dała nam wymiana, w którą mógł być każdy uczeń naszej szkoły.

Projekt był organizowany dzięki wsparciu Erasmus'a. Do naszej szkoły przyjechały szkoły partnerskie z Francji, Finlandii, Włoch i Grecji. Temat przewodnim jest "Przedsiębiorczość w szkołach średnich". Głównym celem było pokazanie jak działa przedsiębiorczość i wolontariat w naszym kraju - w naszej szkole. W zamian za to zagraniczni koledzy również opowiedzieli nam o swoim poczynaniach przedsiębiorczych w ich kraju.

Pierwszego dnia oprowadziliśmy ich po Bielsku, opowiedzieliśmy trochę o naszym mieście, o jego historii. Kilka dni później pierwszą naszą wspólną pracą, w której wzięłam udział to była Zbiórka Żywności pod hasłem "Pomagam, bo lubię". Każdemu z polskich wolontariuszy został przypisany wolontariusz z zagranicy - mi w udziale przypadła współpraca z grekiem - John'em. To bardzo miły, sympatyczny ludek, z którym spędziłam na prawdę świetne 3 godziny, czas minął bardzo szybko i nawet się nie spostrzegłam kiedy nasza współpraca doszła do końca. Szkoda, że na następny dzień Grecy musieli pożegnać się z nami i wrócić do swojego kraju - podobnie jak i Francuzi :(
Na pocieszenie w Polsce zostali jeszcze Włosi i Finowie. Zacznę może od drugiej narodowości, ponieważ to ona budzi u mnie najwięcej kontrowersji. Jeśli mam być szczera nie przypadli mi do gustu (przepraszam jeśli teraz kogoś obrażę i powiem trochę stereotypowo, ale muszę to powiedzieć), ponieważ zachowywali się jak typowa POLSKA GIMBAZA. Totalna olewka na wszystko i wszystkich, zachowanie typu "O patrzcie jesteśmy tacy fajni, tacy modni, tacy zajebiści!" Kontakt z innymi? Zerowy. Zaangażowanie? Zerowe. Przepraszam bardzo, ale w jakim celu przyjechaliście do Polski? Żeby spędzić miesiąc, nie musieć się uczyć i nic nie robić? Chyba nie taki był motyw projektu. Ale zostawiając Finów w spokoju; z nimi nie złapałam kontaktu trudno. Dobrze, że włosi okazali się być bardziej kontaktowi i chętni do współpracy i nawiązywania znajomości. Praktycznie już od pierwszego dnia złapałam kontakt z jedną włoszką - Margherittą. Boska! Po pierwsze świetnie mówi po angielsku, więc komunikowanie się z nią było istną przyjemnością, po drugie bardzo sympatyczna, a do tego zabawna nastolatka, szalona, pełna energii - moja bratnia dusza. Tak na prawdę mogłyśmy rozmawiać ze sobą godzinami i tematy nam się nie kończyły (szkoda, że nie mieszkała u mnie, byłabym wtedy najszczęśliwszym ludkiem na ziemi! <3)
Ale nie tylko Margheritta była taką osobą, z którą dobrze spędzałam czas. Jednego jakże pięknego dnia, podczas typowej lekcji i wf i grze w siatkówce na boisku o łącznych wymiarach 10x4 metry nasz śpiewający wuefista zadał dosyć proste pytanie - Kto pójdzie z wymianą w góry na Szyndzielnie? Hmmm...las rąk, jak zwykle nasza klasa skora to współpracy i zrobienia czegoś "po lekcjach"
Po 45 minutach namysłu z koleżanką stwierdziłyśmy, że pójdziemy. I tak oto w piątek, po lekcjach ( a de facto zostałyśmy zwolnione z dwóch ostatnich lekcji, co nam się opłaciło - tak bardzo ominął nas sprawdzian z włoskiego! <3) poszłyśmy z naszymi kolegami na Szyndzielnie. Na początku rozmowa jakoś się nie kleiła, jedna z nas próbowała pogadać z jednym z Finów, ale niestety z marnym skutkiem, na koniec powiedział, że jego ta wycieczka nudziła, nie podobało mu się, że wgl tu jest nudno... Brak słów, brak komentarza...
Natomiast włosi byli zachwyceni. Erica i Martina były w niebo wzięte. Początkowo bały się wyjazdu koleją gondolową, ale po czasie zapomniały o tym i ekscytowały się widokami zza okien gondoli. Nie obeszło się bez mnóstwa zdjęć. Bardzo miło się z nimi rozmawiało, tematów było bardzo dużo. Dodatkowo Martina od zawsze chciała odwiedzić Polskę, intrygowała ją nasza kultura i język. Chciała się nawet kiedyś go uczyć niestety sprawiało jej to dużo trudności. Co nas zaskoczyło to, to iż poprosiła nas o pomoc i szło jej to całkiem dobrze. Włosi nauczyli nas również kilku wyrażeń w ich języku, których nie będę tu przywoływać ze względu na ich niecenzuralne znaczenie ;)
Zmęczona i wykończona, ale pełna satysfakcji wróciłam do domu.
Kolejne dnie mijały już tylko na rozmowach na przerwach. Jednego dnia tylko dwie włoszki przyszły do nas na lekcje języka włoskiego, opowiedziały nam skąd są, jak jest w ich mieście, przybliżył nam ich kulturę, zaśpiewały nam ich hymn (co jest ciekawe u nich nie trzeba śpiewać hymnu na baczność, a jedynie z prawą ręką na sercu). Później wspólnie śpiewaliśmy jakieś piosenki i tak zleciała nam cała lekcja
 Nasi koledze wrócili już do domu, co stwierdzam z dużym żalem i smutkiem, nie ukrywam, ale będę za nimi tęsknić. Wnieśli sporo pozytywnej atmosfery do naszej i szkoły i uczniów.


CO DAŁA MI TA WYMIANA?
Odpowiedź jest prosta i jednoznaczna. Po pierwsze podszkoliłam język, a w dzisiejszych czasach to podstawa. Została mi przybliżona kultura innych państw. Interesują mnie to dlatego było to dla mnie coś na prawdę ekscytującego. W przyszłości na pewno odwiedzę każdy z tych krajów. A Włochy to na pewno drugi raz.





A może Wy macie jakieś doświadczenia z wymiany uczniowskiej? Piszcie o nich w komentarzach;)







5 komentarzy:

  1. Taka wymiana to super doświadczenie :)


    WEŹ UDZIAŁ W KREOWANIU NASZEJ RZECZYWISTOŚCI
    Blog się podoba? - Zaobserwuj!

    OdpowiedzUsuń
  2. O jaaaaa, ale super ;) Aż zazdroszczę. Ja niestety nigdy nie brałam udziału w żadnej wymianie :/
    Pozdrawiam serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, że bierzesz udział w tego rodzaju akcjach, bo dzięki temu możesz się rozwijać.

    OdpowiedzUsuń
  4. 45 year old Help Desk Operator Allene Franzonetti, hailing from Clifford enjoys watching movies like "Swarm, The" and Brazilian jiu-jitsu. Took a trip to St Mary's Cathedral and St Michael's Church at Hildesheim and drives a Charger. o jego

    OdpowiedzUsuń