Ale za nim to nastąpi zatrzymajmy się, a nawet cofnijmy się do ubiegłego dnia, powspominajmy ten rodzinny czas przy Wigilijnym stole, porozmawiajmy o tym, bo przecież u każdego ten dzień ma chyba zupełnie innych charakter, wystrój, a tradycje są również odmienne. Jak to jest u mnie? Zaraz wszystko Wam opowiem ;)
Wigilijny poranek zaczynam zawsze od rundki po cmentarzach, w tym dniu pamiętamy o bliskich, którzy odeszli i już nie mogą spędzić z nami tego szczególnego dnia w roku. Kolejnym punktem programu jest przygotowanie Wigilijnego stołu to Wieczerzy. W moim domu panuje dodatkowo tradycja robienia wyroczków dla każdego uczestnika kolacji, zawsze w udziale przypada to mnie. Wszystko to ląduje na stole. Nie może zabraknąć dodatkowego miejsca dla strudzonego wędrowca, sianka pod obrusem, chleba, świeczek, a co najważniejsze krzyża.
Choinkę ubieramy zawsze kilka dni wcześniej, z reguły w okolicach 20-22 grudnia. W tym roku choinka nietypowa, bo cała zrobiona z pierniczków, suszonych owoców i powiązanych kokardek, wygląda nieziemsko, a w dodatku pięknie pachnie...
W Wigilie zawsze jest czas na ostatnie przygotowania potraw, ostatnie poprawianie smaków. Również w Wigilię kobiety mają swój czas dla siebie, aby móc się przygotować. Kolejnym "punktem programu" jet wyjście do Kościoła. W Naszym Kościele jest Wigilijne nabożeństwo o godzinie 16:00, właśnie wtedy zaczynają się dla mnie prawdziwe Święta. Najbardziej magiczny moment podczas nabożeństwa jest wtedy, kiedy gasną wszystkie światła, zostaje zapalona tylko i wyłącznie choinka i chór zaczyna śpiewać "Cicha Noc", wtedy przez człowieka przechodzi taki dreszczyk emocji.
Po powrocie przychodzi czas na odgrzanie tych wszystkich pyszności, które się przygotowywało przez te kilka dni
I w końcu nadchodzi ten czas, kiedy cała rodzina, w zgodzie zasiada do stołu. Kolację rozpoczynamy modlitwą, dziękując za kolejne Święta, prosząc o błogosławieństwo i prowadzenie na kolejny rok, aby nas nie ubyło przy stole. Następnie dzielenie się opłatkiem i życzenia, to moment kiedy każdy się wzrusza, nawet mój tata
Zasiadamy do stołu. Wigilijną kolację zaczynamy od zupy grzybowej, na tą zupę czekam cały rok, jest ona wyjątkowa, przez cały rok nie ma takie jak w Wigilię. Następnie barszcz z uszkami, którego szczerze nie cierpię, od dzieciństwa nie lubię barszczu, ale raz do roku się poświęcam i zjadam symboliczną chochelkę, następnie buchetki z mlekiem (niektórzy nazywają je makówkami), a nam sam koniec zupa z pieczek. Kolejne są pierogi, ryba, i inne dodatki, które są co roku inne w zależności od upodobań. Kolację kończymy również modlitwą, następnie wspólne kolędowaniem a na sam koniec prezenty
I tak wyglada właśnie Wigilia w moim domu ;)
zachowanie tradycji podczas Świąt mimo nowoczesnego spojrzenia świata na tą sferę to podstawa :)
OdpowiedzUsuń