poniedziałek, 30 listopada 2015

My heart will go on and on

Trochę dzisiaj posmęcę, posmucę, ale może każdy z Was wyciągnie z tego jakieś przesłanie i morał.



Ten blog jest dla mnie czymś ważnym, były na nim dobre jak i złe chwile, mimo że nazwy zmieniały się, zmieniał się design, tematy też są różne, to jednak gdzieś głęboko ten blog jest wciąż taki sam, bo jest mój. Ja też się zmieniam, kształtuje się moje "ja". Częściowo przez to co tutaj robię, co czytam, co piszę, czym się inspiruję, ale też przez to, że jestem coraz starsza i nabieram życiowego doświadczenia. Dlaczego więc ten blog jest taki sam? Dlaczego po prostu nie założę nowego tylko zmieniam go i przekształcam. Po prostu tu się coś narodziło i to coś tutaj zostanie. Zrobię tera mały Look Back. Będzie trochę dziecinnie, będzie można się z czegoś pośmiać, trudno. Początki są trudne.
Od tego posta zaczęło się coś co zmieniło moje dosłownie o 180 stopni
>> KLIK <<

Po publikacji tego posta (jakże beznadziejnego) odezwał się do mnie pewien chłopak. Jak się okazało poznaliśmy się już wcześniej, był kuzynem dziewczyny, z którą chodziłam do gimnazjum. Było to trochę naiwne, ale umówiłam się z nim. Raz, drugi, trzeci. Aż się zakochałam w nim (ze wzajemnością). Tak narodziłam się chyba moja pierwsza wielka miłość. Spędzaliśmy ze sobą na prawdę piękne i miłe chwile. Jednak jak to bywa w takich historiach, życie to nie bajka, zawsze znajdzie się osoba, która będzie temu przeciwna. Tą osobą a raczej tymi osobami byli moi rodzice. Mam do nich trochę o to żal, ale nie wypominam im tego, bo wiem że chwili dla mnie dobrze, martwili się, że to nie ten właściwy. I tak po ponad pół roku na prawdę cudownych chwil, rozstaliśmy się. Długo walczył o mnie. Żałowałam tej decyzji i żałuję nadal żałuję. Przez to porzuciłam blog na parę miesięcy. Napisałam dwa posty, po czym stwierdziłam, że to nie przynosi mi nic. Tak blog stał pusty przez prawie 2 lata, aż do wakacji tego roku.
Zapomniałam o wszystkim, zaangażowałam się w inne związki i myślałam, że będzie po wszystkim. Do czasu, gdy nie dowiedziałam się, że ma dziewczynę. Cóż za ironia losu, kiedy się okazało, że Pani X jest urodzona dokładnie tego samego dnia, dokładnie tego samego roku co ja. Czyż to nie absurdalne? Na domiar tego wszystkiego okazało się, że zostaną rodzicami. Brzmi głupio, ale zazdrościłam, czułam wściekłość. Uczucie tak jakby znowu do mnie wróciło.
Dość długo nie mogłam się z tym pogodzić, ale przecież nie miałam na to wpływu. Zapomniałam. Znowu. Aż do dzisiaj, kiedy to zobaczyłam, że mają już swojego syna, że prawdopodobnie mieszkają sobie razem i popijają piwo. Przelało to czarę goryczy. Wszystko znowu wróciło. Uświadomiłam sobie, że nadal go kocham, że nigdy nie przestanę go kochać, i że nigdy go nie odzyskam. Dlaczego tak jest? Tego chyba nikt nie wie.
Ponieważ na tym blogu zaczęło się wszystko, nie mogę go tak zostawić. On będzie miał swoje miejsce w blogosferze, nawet za 20 lat, mogę już do nie pisać, ale nigdy go nie usunę.

Spotkam się z falą krytyki i hejtów - "głupia dziewczyna", "jaka naiwna", "dziecko", "spadaj stąd" i wiele, wiele innych. Jestem na to gotowa. Po prostu czasami, gdy nie mam odwagi się komuś wygadać, wylewam to na papier, albo po prostu piszę notkę

Pamiętajcie czasami trzeba słuchać głosu serca, bo czasu nie cofniemy, a podjętych decyzji możemy żałować, ale co było się nie odstanie, dlatego warto pomyśleć w przód i zadbać o to co może się dopiero wydarzyć. Każdy dzień życia uczy nas czegoś nowego.

Dobranoc



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz